Archiwum | Folklor RSS feed for this section

Architektura – podhalańskie domy

10 Mar

Na góralską nutę: Ilekroć przejeżdżam np. przez Chochołów, automatycznie zwalniam, bądź robię sobie mały postój, żeby pooglądać tutejsze domostwa: ich charakterystyczny układ, wykończenie. Domy góralskie mają swój urok, który dodatkowo podkreśla majestatyczna panorama Tatr. Na pierwszy rzut oka widać typowe cechy zabudowy podhalańskiej.

Jan Karpiel Bułecka: Typowy dla chałupy podhalańskiej układ pomieszczeń to północ – południe. Pomieszczenia gospodarskie stały szczytem, natomiast z tyłu, z drzwiami i oknami usytuowanymi lekko na południe stał budynek mieszkalny. Całość tworzyła kształt litery L. Czasami wszystko  łączono zabudową pełniącą funkcje gospodarskie. Zdarzały się także tzw. zagrody „okolicne”. Trochę ich było na Podhalu, obecnie prawie w ogóle ich nie ma. Dom  stawiano od strony południowej, z oknami na południe. Za nim, z tyłu, od północy były stajnie połączone zabudową od wschodu i od zachodu. Łączniki te pełniły różne role, np. chlewu. W ten sposób w środku powstawało podwórko, coś na kształt patio – niezwykle wygodne w czasie ciężkich zim, zwłaszcza że pełniło funkcje ochronne przed wiatrem. Korzystając z takiego rozwiązania można było też szybko przejść z jednego budynku do drugiego, oporządzić zwierzęta, czy przynieść niezbędne rzeczy, np. ziemniaki. Pełniło to także funkcję ochronną przed dzikimi zwierzętami. Okoliczne zagrody stały zazwyczaj w oddaleniu od wsi. Dziś takich gospodarstw się raczej nie robi.

Zabudowa zagrodowa w kształcie L - Chochołów

Chochołów

Ngn: Spacerując na przykład ul. Kościeliską w Zakopanem można wypatrzyć typowo góralskie zabudowy, które zachowały tradycyjną konstrukcję, układ, wygląd. Uwagę przykuwają detale. W jaki sposób były tworzone domy na Podhalu?

Zabudowa zagrodowa - Zakopane ul. Kościeliska

J.K.B.: Dom podhalański był budowany  w sposób bardzo szczery. Nie ma tutaj miejsca na jakiekolwiek próby maskowania materiałów, wręcz przeciwnie uwydatnia się szczegóły. Jeżeli gazdę było stać na piękne drzewo, to starał się to pokazać. Badacze kultury podhalańskiej także dostrzegli wysoką jakość budownictwa, obróbki materiału. W ten sposób powstały piękne białe izby z doskonałego gatunkowo drewna. Czarne izby robiono z trochę gorszych materiałów licząc się z tym, że w użytkowaniu ulegną degradacji, przez co często trzeba było je wymieniać, naprawiać.

Typowa chałupa góralska składa się z dwóch niezależnych od siebie pomieszczeń, które łatwo można od siebie oddzielić. Izby te są tylko górą połączone belkami (tzw. płatwie), na których trzyma się konstrukcja dachowa oraz drzwiami do sieni, które są wsuwane i robione z bardzo szerokiego drewna.

Mówiąc o konstrukcji budynku, na samym dole, pierwsza belka leżała na kamieniu (na początku nie robiono murów, a jedynie w narożnikach stawiano potężne głazy). Następnie na podwalinie stawiano konstrukcje drzwi do jednej i do drugiej izby. Były to słupy wiązane (grube na ok. 30 cm) połączone pięknie nadprożem na tzw. ratkę (wręb) biegnący od połączenia pod kątem 45 stopni a potem prawie pionowo (tj. ok. 80 stopni). Łączenie na ratkę to typowo góralski sposób. Słupy po zewnętrznej stronie posiadały wręb, zwany po naszemu nut albo gar. W czasie budowy końce belek dotykające, dochodzące do odrzwi wchodziły  do środka do słupów.

Po obłożeniu belkami z dołu około trzech razy,  na wysokości parapetu stawiano słupy okienne. Były one identyczne jak słupy drzwiowe, z tym że miały dodatkowo część spodnią – parapetową. Okna miały wymiary niewielkie ze względu na potrzebę zachowania jak największej ilości ciepła. Poza tym kiedyś nie było czym szklić. Typowe okno miało wymiary 60×80 cm, chociaż zdarzały się i w wymiarach 80×100 cm.  Słupy okienne były często wiązane już w warsztacie stolarskim. Dla ozdoby słupy te fazowano, czyli ścinano krawędzie. Cechą charakterystyczną słupów była tzw. platka, co dawało wewnątrz izby wrażenie, jakby wokół otworu była opaska. A naprawdę wszystko robione było z jednego kawałka. Platka z kolei zachodziła na elementy ścienne dając wrażenie opaski. Warto wiedzieć, że w łączeniach naprawdę nie było żadnego gwoździa. Nie używano też kleju. Konstrukcja sama się zespalała. Czasami w okno wstawiano kratę. Było to jednak bardzo drogie rozwiązanie, które można zobaczyć np. u Sabały. Po założeniu okien budowano dalej. Zakładano całą belkę ponad okna. Oczywiście belki przy drzwiach i oknach były przycinane i zakładano na nie czopy. Ostatnią belkę nad oknami wstawiano nieco dłuższą o ok. 0,5 m, a jej końcówkę pięknie profilowano na kształt wspornika (tzw. podrostek albo tzw. podryś).  Kolejno szła jeszcze jedna belka o normalnej długości wkoło. Następnie kładziono ocapy (oczepy), czyli ostatnie belki ścienne. Ocap był często grubszy od wszystkich belek o przynajmniej 2-3 cm i podcinano go  tak, by z zewnątrz się licował, a od wewnątrz zachodził do środka i wystawał tzw. warsolem (wrębem) na lite ściany. Zarówno ocap jak i warsol (uskok) były pięknie profilowane za pomocą struga. Pełniło to równocześnie funkcję tzw. wieńca, wzmocnienia. Z czasem ten sposób wzmacniania zarzucono, gdyż stwierdzono, że chałupa i tak się trzyma. Grubość tej belki miała jednak znaczenie techniczne, ponieważ w niej trzeba było wydłubać gniazda na belki stropowe, czyli na tragarze. Na skutek wydłubywania gniazd, belka stawała się cieńsza, a tym samym traciła wartość termiczną. Wówczas pojawiało się ryzyko skraplania wody i gnicia. Dlatego z zewnątrz zachowano taka samą grubość belki stropowej, jak całych ścian. Rozwiązanie takie było rozsądne z każdego punktu widzenia.

Ważną funkcję w chałupie pełnił także sosręb.  Jest to długa belka biegnąca przez całą izbę od wschodniej do zachodniej ściany. Sosręb trzymał powałę i tragarze, zwłaszcza, że tragarze nie były zbyt grube. Był on zdobiony od strony okien, tam gdzie padało światło. Na środku najczęściej rzeźbiono gwiazdę, rozetę sześcioramienną, datę, często także sentencje religijne, np. u mojego pradziadka  w Cichym było napisane „Od syćkiego złego  ustrzeż Chryste Panie, zachowaj od ognia święty Florianie” , albo pisano: „Dom ten fundowali (nazwisko gazdy) roku Pańskiego …”. Do tego dodawano elementy roślinne. Poza tym, do ozdoby stosowano też motywy geometryczne, np. poprzeczne i pionowe pasy. W czarnej izbie także stosowno sosręb. Jednak tutaj był on mniej bogato rzeźbiony. Witkiewiczowi bardzo podobały się ozdabiane sosręby, dlatego też bardzo bogato je zdobił po obu stronach.

Zdobienie sosrębu - Willa Koliba, Zakopane ul. Kościeliska

Tragarze także czasami posiadały jakieś zdobienia. Najważniejszym elementem belek stropowych, tak sosrębu, jak i tragarzy była faza. Faza jest to ścięcie kantu. Na tragarzach na ogół stosowano proste fazy, obwiedzione ryską. Natomiast faza sosrębu  była bardzo bogata. Obszerne przykłady faz można znaleźć w książce Władysława Matlakowskiego. Fazy te często nawiązywały do stylu renesansowego czy gotyckiego.

Cdn.

Moskole

5 Sty

Tym razem małe co nieco z kuchni góralskiej.

Moskole to regionalna potrawa kuchni podhalańskiej. Przybyły one na Podhale w początkach XX stulecia, w czasie I wojny światowej wraz z jeńcami rosyjskimi i stąd pochodzi ich nazwa.

Moskole są łatwe w przygotowaniu i bardzo smaczne – wystarczy wyrobić ciasto z ugotowanych ziemniaków, mąki i jajka z odrobiną soli. Doskonale komponują się z masłem czosnkowym.

???????????????????????????????

DSC00869

???????????????????????????????

Roczne podsumowania

31 Gru

To był kolejny rok pod znakiem wyjazdów na Podhale: wiele wędrówek po uroczych zakątkach regionu, spotkania z ciekawymi ludźmi. Efekty mogliście zobaczyć na blogu, wkrótce kolejne…

Wyjątkowa architektura

zdjęcie 1

Urokliwa przyroda

zdjęcie 3

No i oczywiście wiele miłych spotkań…

 

Święta, Święta

23 Gru

Cudownych Świąt Bożego Narodzenia!

1499485_647182901991804_1053741396_n

Z Andrzejem Bobakiem Grapny, lutnikiem o tworzeniu skrzypiec

2 Gru

Na góralską nutę: Patrząc na skład kapel góralskich, kluczową rolę pełnią skrzypce. Ty wiesz o tym doskonale, jesteś zarówno muzykantem, jak i lutnikiem. Od wielu lat tworzysz skrzypce. To pewnie żmudny proces…

Andrzej Bobak Grapny: W zasadzie skrzypce czy góralskie, czy klasyczne, są takie same. Różna jest jedynie technika grania. Do nas skrzypce przyszły z południa Europy. My górale graliśmy też na złóbcokach, mniejszych od skrzypiec instrumentach zrobionych z jednego kawałka jaworu.

Ngn: Czy na Podhalu jest wielu lutników?

A. B. G.: O tak. Zaczęło się chyba od Franciszka Marduły, który nauczył wielu porządnego wykonywania skrzypiec. Lutnictwo funkcjonuje na całym świecie i my lutnicy podhalańscy nie jesteśmy pionierami w tej dziedzinie. Co więcej, najczęściej wykonujemy skrzypce na zamówienia płynące w większości spoza Podhala. Zresztą trzeba pamiętać, że jest to dość drogi instrument, nie każdego stać na zakup nowych skrzypiec.

Ngn: Drewno, z którego wykonywane są skrzypce musi być szczególnie dobre.

A. B. G.: To prawda. Na szczęście na Podhalu mamy bardzo dobre gatunki drewna. Jesteśmy na odpowiedniej wysokości nad poziomem morza, na której rosną świetne świerki. Oczywiście nadają się one doskonale raczej na wierzchnią płytę. Płyta spodnia, deka a także boczki i główka robione są z jaworu, sprowadzanego np. z Bieszczadów.

Ngn: Jak wygląda proces twórczy? Otrzymujesz kawał drewna i…

A. B. G.: I zastanawiam się, czy zrobię mebel czy skrzypce. Nie zawsze bowiem drzewo nadaje się na wykonanie dobrego instrumentu.

Ngn: Jak to?!

A. B. G. : Bo musi spełniać odpowiednie kryteria, do których należy rysunek drewna, falistość, gęstość. Drewno powinno mieć też odpowiedni przyrost, czyli widoczne słoje. Ważną rzeczą jest, by drewno było ścinane w odpowiednich warunkach. Nie może być ścinane latem, ale zimą, kiedy żywica jest zamarznięta. No, ale od tego są eksperci zajmujący się wycinką, oni też wiedzą, która z faz księżyca jest najlepsza. Górale np. twierdzą że najlepiej działać gdy jest nów, bo wtedy księżyc rośnie, czyli jak to mówimy „wtedy się darzy”.  Oczywiście, że można do wszystkiego jakąś filozofię dorabiać, ale te przekonania raczej się sprawdzają od dziada – pradziada.

Ngn: Otrzymałeś właściwy kawałek drewna i przystępujesz do pracy. Jak po kolei wygląda ten proces?

A. B. G.: Rysuję formę, kontur. Przygotowuję boczki z tego samego kawałka drewna, z którego będzie przygotowywana płyta dolna, czyli z jaworu. Następnie na przygotowaną formę naklejam tzw. kloce, które pełnią funkcję podtrzymującą. Po stworzeniu wieńca, rozkręcam śruby i usuwam kloce. Przygotowuję odpowiedniej grubości dolną dekę i przyklejam ją do boczków. Wyjmuję formę. Doklejam górną dekę. Następnie robię główkę. Najlepiej, by główka była z tego samego kawałka drewna, co dolna płyta. Montuję podstrunnicę, która jako jedyna robiona jest z drewna afrykańskiego. Następnie lakieruję i naciągam struny. Gotowe.

a-bobak5

a-bobak2

a-bobak3

 

Ngn : Tworzenie skrzypiec to odpowiedzialny proces, rzemiosło, w które pewnie wkładasz wiele emocji.

A. B. G. : Oczywiście. Każdy dobry muzyk, otrzymując instrument jest w stanie wyczuć, czy został on stworzony specjalnie dla niego. Czasem przy tworzeniu mam tak, że chciałbym rąbnąć instrumentem o ścianę, bo czuję, że coś jest nie tak, jak być powinno. Ale potem okazuje się, że po dopracowaniu „wychodzi” doskonały egzemplarz. To jest naprawdę praca na wysokich emocjach. Biorąc płytkę drewna do ręki godzinami nad nią pracuję. Zastanawiam się, co jeszcze mogę zrobić, żeby udoskonalić. Szlifuję, wycieniam… Właśnie w tym doskonaleniu jest cała tajemnica. Skrzypce, to nie jest instrument wycięty szablonowo. Każde drewno jest inne i ja muszę je wyczuć: czy jest twarde, czy miękkie, jaki ma przyrost. Intuicyjnie wiem, które drewno nie nadaje się i nie warto na nim pracować. Cały proces tworzenia jest bardzo poruszający. Każdy egzemplarz, który tworzę jest zupełnie inny, właśnie dlatego, że wkładam w to serce.

a-bobak6

O ubraniu góralskim z Małgorzatą Karpiel-Bzdyk, cz.II

8 List

Na góralską nutę: Czy góralki lubią się stroić?

Małgorzata Karpiel-Bzdyk: Góralka jak każda kobieta lubi dobrze wyglądać. Dlatego każda z nas dba o różnorodność garderoby. Warto zwrócić uwagę na nasze spódnice, które mają różne kolory i wykonane są z różnych materiałów. Są to zazwyczaj tybet, jedwab, lub inne, nie zdobione, gładkie materiały. Pod spódnicę zakłada się wyszywaną białym haftem halkę (po góralsku mówimy fartuch). Jest to istotny element ubrania, gdyż kiedy góralka „zwyrta” się w tańcu, czyli szybko obraca wokół własnej osi, szeroka spódnica podnosi się do góry i fartuch wtedy przysłania nogi dopełniając całości odzienia. Oczywiście dodatkowa warstwa materiału chroniła kiedyś przed zimnem. Dawniej góralki zakładały także „zopaski”, które chroniły materiał spódnicy przed zniszczeniem. W muzeach tatrzańskich można spotkać wzory jedwabnych spódnic, których przednia część szyta była z płótna. Miało to praktyczne uzasadnienie, ponieważ właśnie przednia płócienna część i tak zakrywana była przez zopaskę, a w ten sposób oszczędzano drogi jedwab. Dół spódnicy ozdabiano na przykład tasiemkami albo tzw. „scotką”. Ta ostatnia była praktyczna, bo zabezpieczała przed przetarciem dolne części materiału. Dzisiaj „scotka” jest elementem ozdobnym. Optymalna długość góralskiej spódnicy sięga połowy łydki. Mój ojciec zawsze mówił, że spod spódnicy musi być widoczny kawałek nogi, bo to nadaje lekkości kobiecej figurze. Generalnie spódnica nie może być ani za długa ani za krótka, bo dzięki temu można zachować odpowiednie proporcje sylwetki. Kolejny element ubrania to bluzka, która także przybierała różne fasony. Były bluzki z kołnierzami, potem przyszła moda na stójki, potem na te z ozdobnym , lekko wyciętym dekoltem. Nosi się szerokie rękawy, ale też rękawy wykończone podwiniętym do góry mankietem  lub złapanym na wysokości nadgarstka gumką. Bluzki są zdobione haftem białym, ale też nosi się bluzki haftowane kolorowymi nićmi. Te drugie często nosi się bez gorsetów.

N.g.n.: No właśnie, uwagę przykuwają też gorsety.

MKB: Gorsety zmieniały kształty i wzory. Początkowo gorsety szyte były tak jak dzisiejsze spiskie – krótsze z przodu z większymi kaletkami, przez co nie zakrywały okolic pasa. Potem przyszła moda na dłuższe, ładnie modelujące figurę. Podobnie ze zdobieniami. Na początku gorsety były mniej strojne. Z czasem wprowadzono zdobienia cekinami na wzór krakowski. Wzornictwa gorsetów były przeróżne, podobnie jak zamieszczanych na nich zdobień. Do najpopularniejszych motywów należał motyw lelui , potem wszedł w modę dziewięciornik. Zaznaczyć trzeba, że dziewięciornik jest motywem sprowadzonym z Bawarii. Każdy gorset wiązany jest czerwoną wstążką. Kolor wstążki nie jest przypadkowy. Miał on odganiać uroki. Z czasem góralki zaczęły dopasowywać kolor wstążki do ubrania i tak jest do dziś. Kolejnym elementem ubrania góralki stała się katanka. Była to  naleciałość miejskiego stylu. XIX – wieczne damy przyjeżdżające na Podhale wprowadziły modę na kubraczki i to zostało chętnie podchwycone przez góralki. Eleganckie katanki szyto z atłasu obszywanego barankiem, natomiast katanki robocze szyto z gorszych materiałów.

N.g.n.: Jakie są ulubione ozdoby góralki?

M.K.B.: Oczywiście korale. Góralka nie obędzie się bez korali. Najlepsze są te z prawdziwego koralu. Wówczas mają charakterystyczny elipsowaty kształt. Zazwyczaj noszono kilka „wojek”, czyli sznurów korali. Ilość „wojek” świadczyła o zamożności. Im bardziej „hrubo gaździna” (bogata), tym więcej „wojek” nosiła, zdarzało się, że nawet sześć sznurów. Te biedniejsze miały trzy „wojki”. Z czasem zaczęto produkować plastikowe korale, które są tańsze, ale i lżejsze. Korale zawsze są wiązane z tyłu wstążką. Kolejny element ozdobny to chusta (po góralsku „smatka”), która wykańcza ubiór góralski, zamiast chusty można założyć szal. Chusta składana jest w trójkąt. Szal natomiast składany jest w prostokąt i układany w charakterystyczny sposób i powinien być tak złożony, by odpowiednio eksponował wzór, który się na nim znajduje. „Sol” i „smatka” wykończone są „strzępkami” czyli frędzlami. Zakładanie szala nie jest proste, na pewno go nie można go tak po prostu zarzucić. Wśród chust i szali można wyróżnić tzw. tybetowe bądź „jedwobki”. Do pracy zakładano tzw. „kaźmierkule” – chusty zrobione z płótna. „Kaźmierkule” były najczęściej szare, ziemiste lub brunatne, dziś powiedzielibyśmy, że w kolorach ziemi.

chusty

N.g.n.: Raczej nie widać, by góralki nosiły wymyślne fryzury…

M.K.B.: Uczesanie jest bardzo ważnym elementem wyglądu góralki. Młode dziewczyny zaczesywane są w warkocz. Starsze góralki, mężatki robią sobie tzw. „cubę”, czyli warkocz spleciony w koka  powyżej karku. Kiedyś zamężne kobiety nie pokazywały rozpuszczonych włosów. Włosy zawsze zaczesane są gładko do tyłu.

N.g.n.: Rozmawiając o góralskim ubraniu, nie sposób pominąć różnorodnych kolorów. Od czego zależy kolorystyka?

M.K..B: W zasadzie w dzisiejszych czasach góralka zakłada co jej odpowiada, byleby wszystko pasowało do siebie kolorystycznie. Przywykło się jednak, że biała spódnica to atrybut panny. Także druhny ślubne obowiązkowo zakładają białą spódnicę. Biel nie jest przeznaczona dla mężatek. Nie jest to jednak oczywista i jednolita zasada na całym Podhalu. Na przykład w Kościelisku, Zakopanem czy Poroninie mężatka nie założy białej spódnicy, w przeciwieństwie do Witowa, gdzie można spotkać mężatkę w białej spódnicy w Święta Bożego Narodzenia czy przy okazji chrztu dziecka. Ostatnio częściej jednak zakładają tzw. żółty tybet.  Kolor szala i chusty jest dopasowywany do rodzaju świąt czy uroczystości. Na przykład do chrztu, czy pierwszej komunii świętej oraz na Boże Narodzenie i w Wielką Niedzielę zakłada się jasne kolory. Czerwony kolor przeznaczony jest na Drugi Dzień Świąt Bożego Narodzenia oraz  na Trzech Króli, z kolei zielony zakłada się na Nowy Rok, na Zielone Światki i na Drugi Dzień Wielkanocy. Natomiast wymiennie zielone bądź szafirowe chusty czy spódnice zakłada się w święta maryjne, np. Matki Boskiej Zielnej. W Wielką Sobotę, w Wielki Piątek góralka ubiera się na ciemno i narzuca czarną chustę bądź szal.

N.g.n.: Znając te tradycyjne zasady, raczej nie sposób źle wyglądać.

M.K.B.: Ważne jest zachowanie odpowiednich proporcji. Dzięki temu wygląda się dobrze. Ale, jak to my mówimy po góralsku, góralka musi się umieć nosić. Każdy element stroju powinien być na miarę dopasowany, tak aby nic zbędnie nie wystawało, nie zwisało, bo to psuje efekt. Góralka, która „się nosi” ma porządnie ułożony szal, spódnicę o odpowiedniej długości, jest porządnie zapięta w gorsecie i uczesana. Góralka „z tradycjami” nie będzie miała wymyślnej fryzury, typu loki, ale zaczesze włosy do tyłu. Oczywiście każda z nas chce się wyróżnić, dlatego szukamy nowych fasonów czy wzorów, ale w granicach dobrego smaku i tradycji.

Każdy element góralskiego odzienia, zarówno damskiego jak i męskiego, ma swoją historię i nie jest przypadkowy. Można by było o tym długo opowiadać. Niewątpliwie nie wszyscy mają do końca świadomość skąd i dlaczego znalazł się w naszym ubraniu ten, czy inny detal, ale na pewno dopóki jest grupa osób, dla której zaszczytem jest być góralem i nosić odzienie góralskie, dopóty nasza kultura będzie żywa i oryginalna.

O ubraniu góralskim z Małgorzatą Karpiel – Bzdyk

20 Paźdź

Na góralską nutę: Każdy, kto choć raz uczestniczył w uroczystości góralskiej, na pewno zwrócił uwagę na wasz strój – bogaty w różne motywy, barwy…

 Małgorzata Karpiel – Bzdyk: My górale raczej nie mówimy strój, ale ubranie, odzienie. Strój kojarzy się z kostiumem, przebraniem, a my z naszym ubraniem bardzo się utożsamiamy. Góralskie ubranie jest charakterystyczne, chociaż na pewno mniej skomplikowane jest ubranie męskie. Odzienie może mieć charakter bardziej lub mniej odświętny. Nasza góralska kultura we wszystkich swoich przejawach cały czas żyje! A my górale jesteśmy świadomi naszej tradycji, która kształtowała się wieki, dlatego tak ważne jest, co i kiedy na siebie zakładamy. Zazwyczaj można wyróżnić pewne elementy, barwy, które przyodziewamy w zależności od rodzaju święta, czy uroczystości. To prawda, że i kobiety i mężczyźni ubierają się  bardzo strojnie. Chociaż można powiedzieć, że nasi mężczyźni przez to, że ich ubranie jest nieco mniej urozmaicone, mają trochę łatwiej niż kobiety. Odzienie męskie to oczywiście kierpce, portki góralskie, koszula spięta spinką, serdak, bądź w zimie kożuch, cucha. Prawdziwy góral nie wyjdzie z domu bez kapelusza.

N.g.n.: Zaczynając od cuchy, to widziałam tylko dwa kolory cuch: białą i czarną.

M.K.B.: To prawda, innych kolorów cuch się nie ma. „Biołą” cuchę najczęściej zakładają młodzi mężczyźni, na przykład do ślubu – pan młody i jego drużba. Z tym, że trzeba zwrócić uwagę na detale: pan młody związuje cuchę białą wstążką, a drużba – czerwoną. Białą cuchę związaną białą wstążką zakładają także chłopcy przystępujący do pierwszej komunii świętej.

Cuchy zapinane są także na tzw. „sprzęcki”, które są na pewno łatwiejsze w użyciu. Czarną cuchę zwykle zakłada się na pogrzeby. Ale cucha w tym kolorze zakładana jest też przez starostów ślubnych oraz pytacy. Ci ostatni przepasują się dodatkowo kolorową szarfą.

Dawniej większość nosiła „corne” cuchy, potem to się pozmieniało. Warto wiedzieć, że czarna cucha jest dłuższa niż biała.

N.g.n.: Wyobrażając sobie tradycyjnie ubranego górala, widzimy jasne spodnie, kapelusz, kierpce…

M.K.B.: Uwagę przykuwają góralskie portki. To dzięki motywowi parzenicy. Wielkość parzenic była różna. Był czas, zwłaszcza gdy migrowano do Ameryki, kiedy górale aby pokazać swoje bogactwo, wyszywali coraz większe parzenice. Doszło do tego, że motyw ten sięgał nawet kolan. Z czasem to zanikło. Dodatkowo, chcąc podkreślić zamożność właściciela z tyłu spodni specjalnie dokładano sukna , co świadczyło o stanie posiadania. Dzisiaj portki są wąskie i nadają smukłości, a ich zdobienie nawiązuje do tego staroświeckiego, skromniejszego. Te z nadmiarem materiału z tyłu zniekształcały sylwetkę. Każdy góral zakłada kapelusz zdobiony najczęściej muszelkami, tzw. „kostkami”, a dopóki jest kawalerem, przy kapeluszu nosi także piórko. Zimą górale zakładają często charakterystyczną, obszytą karakułową skórką, czapkę tzw. „fijokierkę”. Podobnie z butami – latem jak najbardziej sprawdzają się „kierpce”, ale zimą górale zakładają sukniane „kapce”. Poza tym elementem odzienia górala może być też tzw. „corno bluzka” zdobiona pagonami, jest to naleciałość , która weszła do ubrania góralskiego z czasów kiedy górale służyli w wojsku austro-węgierskim.

Poniżej, przykłady zdobień ubrań góralskich:

strój1

strój 2

strój 3

strój5

O Majowym Graniu

24 Wrz

Na góralską nutę: Po śmierci Marka Łabunowicza Mai, co roku jest organizowane Majowe Granie. To impreza w pewnym sensie upamiętniająca Maję.

Małgorzata Sadłoń: Po śmierci Marka jego przyjaciele, w tym świętej pamięci pani Maria Bętkowska, Małgosia Karpiel, Sobek Karpiel Bułecka, zorganizowali pierwsze muzyczne spotkanie. Ten pierwszy koncert został połączony z występem jazzowym Witolda Reka, który poznał Maję podczas nagrań do płyty „The Polish folk explosion” . Była to okazja zarówno do wspólnego grania, jak i wspomnień. Od tego pierwszego spotkania, koncerty organizowane były co roku w listopadzie, w pobliżu daty urodzin Marka. Na zaproszenie GOKRu w Kościelisku i Związku Podhalan, przyjeżdżali do Kościeliska muzykanci, którzy grali z Mają. Jednak wraz z upływem czasu i odchodzeniem ludzi, idea zaczęła podupadać. Żal było tak ciekawego koncertu, ale przede wszystkim nie chciałam, aby śmierć Marka, choć minęło już wtedy prawie 10 lat, poszła w zapomnienie. Czułam wdzięczność wobec osób, które w tamtych trudnych chwilach były ze mną, pomagały mi. Odbierałam to jako swego rodzaju zobowiązanie i nie chciałam pogodzić się z myślą o zakończeniu koncertów Majowego Grania.

Sylwia Bobak Grapna: W tym samym czasie doszło do tragicznego zdarzenia. Dwóch naszych kolegów zginęło w Słowenii ratując turystkę. Kolejne rodziny, żony, dzieci  zostały bez ojców, mężów…

M.S.: Byłam już na tyle silna, że mogłam pomóc innym. Uznałam, że koncert Majowe Granie powinien stać się narzędziem dla takich działań. Podjęłam się organizacji koncertu w dotychczasowej formie artystycznej, w połączeniu z realizacją celu charytatywnego. Wówczas jeszcze nie myślałam o założeniu fundacji, ale działania moje miały taki charakter. Wraz z Sylwią udało nam się pozyskać wielu sponsorów dla imprezy. Wsparły nas także Gmina Kościelisko i TOPR. Majowe Granie zapłonęło dawnym blaskiem i pobudziło nas do dalszego działania. 

S.B.G.: Wszystko to, co towarzyszy organizacji koncertu, czyli: piękna muzyka, otwarci ludzie, zadowoleni uczestnicy, niesienie pomocy tam gdzie potrzebna, spowodowały, że Majowe Granie trwa i ma sens.

N.g.n.: Całkiem niedawno pojawiły się także warsztaty.

M.S.: Przede wszystkim przyszedł czas, by naszym działaniom nadać konkretną formę. Utworzyłyśmy (tj. ja, Sylwia i Małgorzata Brońska) fundację. Pamiętając, jakim człowiekiem był Maja, chciałyśmy kontynuować to, co robił. A trzeba wspomnieć, że on nabywając kolejne umiejętności od razu chciał się nimi dzielić, pokazywać i uczyć innych. Stąd właśnie wziął się pomysł na warsztaty tematyczne dla dzieci. Staramy się rozpoznawać talenty otaczających nas dzieci i młodzieży, i stwarzamy warunki do ich rozwijania. Ginące i rzadkie zawody, tutaj na Podhalu wciąż jeszcze mają możliwość trwać, ponieważ są ludzie potrafiący nie tylko pracować, ale podobnie jak Marek przekazywać wiedzę i umiejętności. Powołana przez nas Fundacja Majowe Granie, za cel stawia sobie kształcenie dzieci, rozwijanie nowych umiejętności i twórcze zagospodarowywanie ich czasu.

S.B.G.: W ramach działalności Fundacji Majowe Granie proponujemy zajęcia z ceramiki, szycia, kowalstwa, lutnictwa i wiele innych. Od listopada 2012 r. w naszych warsztatach uczestniczyło ponad 100 osób, a stałych uczestników jest około 40. Odbyło się kilkadziesiąt zajęć w różnych częściach Podhala. Od zeszłego roku fundacja jest również organizatorem koncertu Majowego Grania, przy współpracy z GOKR Kościelisko i Związku Podhalan Oddział Kościelisko. W tym roku koncert Majowe Granie wzbogacony zostanie o formułę balu charytatywnego, z którego całkowity dochód zostanie przeznaczony na działalność statutową fundacji, czyli na rozwijanie warsztatów dla dzieci i młodzieży.

 

O góralskim poczuciu humoru z Wandą Czubernat

24 Lip

Na góralską nutę: Pani Wandziu, przez lata współpracowała Pani także z kabaretem Truteń. Jak się pracowało z samymi chłopami. Dało się ich „ogarnąć”?

Wanda Czubernat: Z chłopakami pracowało się bardzo dobrze. Najpierw było trzech trutni: Staszek, Robert i Mateusz ze Skawy (gmina Raba Wyżna) i jo – z samej Raby Wyżnej. Chłopcy zdobywali nagrody, ale postanowili rozszerzyć repertuar i zaangażowali Grześka, Krzyśka i Pawła – muzykantów. Przez 15 lat baciarzyli my setnie i stara pszczoła była w łaskach. Teksty pisała  w samolocie, a chłopcy podrywali stewardessy. Na występach trzeba było podtrzymać upadające siły owadów, to stara pszczoła improwizowała. Nigdy nie wchodziliśmy w konflikty moralne, cheba ze  politycne.

N.g.n.: A jak jest z góralskim poczuciem humoru?

W.C.: Poczucie humoru mają górale! I żartują z siebie samych bardzo często:

„Obeźryj sie w koło – roz

i śmiyj sie wesoło – dwa

a jak ni ma z cego- bum stradi ra

ze siebie samego – juha ha !”

Albo z kolegi truteńka, którego można robić na szaro:

-„Stasek, Stasek ! Stodoła ci sie poli !!!” (Stasek leci gasić.

Wraco stropiony, a kolegowie się śmieją, ale my go zrobili na szmatki!)

„Stasek przecie ty ni mos zodnyj stodoły !”

” No ni mom bo mi sie spolyła”

„Chłopie przecie wiymy ześ nigdy ni mioł zodnyj stodoły !’

„Jak bym ni mioł to jakoz by mi sie spolyła?”

Podśmiewają się też z matki pszczoły twierdząc, że jej idą trzecie zęby. Z Ameryki. Poczta lotniczą.

Poczucie humoru – ustaliliśmy , że jest granica dokuczania. Nie wolno kpić z nazwisk, rodziny, rasizmu. „Stasek, baba ci sie puściła z Murzynem! -To nic, nie jestem rasistą. Ale przecie ty ni mos baby! Jak bym jyj ni mioł, to jako by sie puściła ?” No i ustalono, że nie używamy brzydkich wyrazów, można w całym programie powiedzieć dwa razy DUPA i roz RZYĆ.

N.g.n.: Czyli zabawa był przednia! I sporo przy okazji utworów powstało…

W.C.: Prze te 20 lat, które wspólnie przeżyliśmy zebrało się tekstów całe mnóstwo! Często wykorzystywaliśmy też teksty Zdzisia Barglika, bardzo zabawne: erotycno -politycne! Super!

Wydałam książeczki z tekstami trutniowymi -„Zmyślanki i kumedyje”, „Pieśni idiotyczne”, „Utwory użyteczne”, a w komputeropisach i w teczkach postrzępionych mają jeszcze ze dwanaście tomów. Teraz służymy kulturze średniej, obsługując wesela, bale maturalne i naturalne, imprezy gminne, powiatowe, rządowe i nierządne, a nowe pokolenie małych trutni rośnie. Stara pszczoła ma tylko jednego dużego amerykańskiego wnuka…

O serach góralskich

5 Maj

Na góralską nutę: Pani Wandziu, sery góralskie są różne i w różnych porach roku się pojawiają. Wyjeżdżając np. z Zakopanego kupuje się oscypki na suweniry. Ale wśród serów znaleźć można także bundz, bryndzę, korbacze….

Wanda Czubernat: Oscypki są praktyczne na prezenty, czy na przekąskę przy kielichu cystej. Ludy pasterskie żywiły się serem, ubierały w wełnę, a jak wilk zagryzł owcę to i resztkami mięsa. Bundz jest mdły i kapie z niego, nie praktyczny na podróż do Warszawy. Bryndza dobrze zrobiona jest dobra na wszystko – od kanapki po kluski z bryndzą.  Korbacze to pochodzą ze Słowacji  i nawet nie wiem jak się je robi. Niżej od Tater trochę na północ  hodowaliśmy krowy i z kwaśnego mleka babcia robiła sery. Wszystkie babcie i gaździny wyciskały ogrzane  mleko w workach serowych pod specjalną praską. Z tego był twaróg do chleba albo do moskola, masa na kołacze czy zwijańce. Jeśli  było  dużo sera, solili te gomułki , do niektórych dodawali kminek  i znów wygniatali w prasie i suszyli na piecu. W zimie tarło się na tarce i rozrabiało ze śmietaną albo masłem. Były też podsuszane takie małe serki jak dłoń z kminkiem albo z papryczką, to zaś dawali do piwa jako zakąskę.

oscypek